Od gigantycznego pożaru w Cox’s Bazar – w największym na świecie obozie dla uchodźców – minęło już kilka tygodni. Na czołówkach gazet dramat tych ludzi ustąpił miejsca innym tragicznym wydarzeniom, ale na naszej liście zadań pomoc dla poszkodowanych nie traci najwyższego priorytetu. Codziennie odbieramy raporty dotyczące sytuacji na miejscu i dzięki Wam pomagamy w dostarczeniu najlepszej możliwej pomocy ludziom, którzy po raz kolejny stracili w życiu wszystko.
Nur Bano już raz uciekała przed płomieniami. Jesienią 2017 r., kiedy władze birmańskie po wieloletnich prześladowaniach Rohingów przeprowadziły „operację antyterrorystyczną”, która nie była niczym innym jak czystką etniczną muzułmańskiej mniejszości. Spalono trzy czwarte rohińskich wsi. W jednej z nich mieszkała Nur Bano. W płomieniach zginęła dwójka jej najmłodszych dzieci. Uciekła, ratując pozostałą czwórkę. Po 8 dniach wędrówki przeszła z nimi przez granicę na stronę bengalską. Od czterech lat tkwi w obozie. Marzy o tym, by jej dzieci miały kiedyś prawa, mogły decydować w swojej sprawie i przestały być więźniami tego świata. W płomieniach, które kilka tygodni temu pochłonęły cały Camp 9, znów straciła wszystko. Najmłodszy syn, który tego dnia zaginął, nie odnalazł się do dziś.
Dzięki Wam Nur Bano czuje, że nie jest sama. Po ostatniej tragedii straciła sens życia i nadzieję. Wybudowaliśmy rodzinie nowy dom i pomagamy jej się w nim urządzić. Takich ludzi jak Nur Bano jest więcej. Pożar zniszczył ponad 9 tys. domów, trawiąc nie tylko jedyne schronienie dla 45 tys. ludzi, ale także z trudem gromadzony przez ostatnie cztery lata paraniewoli cały ich dobytek. Jesteśmy z nimi. Nie przywrócimy im praw i nie nadamy obywatelstwa, ale możemy pomóc w odbudowaniu ich godności, dać schronienie, nakarmić i dać poczucie, że nie są sami.
Dziękujemy, że i Wy z nimi jesteście!