Bangladesz

Jest jednym z najbardziej zaludnionych i zarazem najbiedniejszych państw świata. Na jeden kilometr kwadratowy przypada tu ponad tysiąc mieszkańców. W kraju mieszka blisko 150 milionów ludzi. W sąsiedniej Mjanmie od połowy 2017 roku tysiące Rohingów straciło życie. Spalono ich wioski, a ocalali ruszyli w kierunku granicy z Bangladeszem. W ciągu kilku miesięcy w strefie przygranicznej osiedlił się blisko milion uchodźców.

Garść informacji:
  • ONZ od początku nazywa prześladowania Rohingów czystką etniczną
  • Rohingowie to dziś najbardziej prześladowana grupa etniczna
  • w pobliżu miasta Cox’s Bazar znajduje się największy na świecie obóz dla uchodźców, liczący ok. 920 000 ludzi
  • 55% ludności w obozie to dzieci
wzbogacamy dietę i zapewniamy niezbędne produkty gospodarstwa domowego dla

kilkudziesięciu

najsłabszych uchodźców

25.08.2020

Rohingya – pamiętamy! Trzy lata później

Dokładnie trzy lata temu zaczęła się czystka etniczna Rohingów. W ciągu kilku dni ponad 700 tysięcy prześladowanych przez lata mieszkańców Mjanmy (dawnej Birmy), uciekając przed śmiercią, przekroczyło granicę z Bangladeszem. Dziś w pobliżu Cox’s Bazar, w największym na świecie obozie dla uchodźców, mieszka ponad milion Rohingów.

Fatema Khatum ma dwadzieścia sześć lat. Pod koniec sierpnia 2017 roku uciekając przed pewną śmiercią podczas masakry w wiosce Tula Toli, uratowała nie tylko siebie. Ocaliła życie trzech córek. Z prawie trzyletnią dziś, najmłodszą, była wtedy w ciąży. Kiedy wszystko się zaczęło, krzątali się z mężem po domu. Dopiero co zjedli śniadanie, dziewczynki bawiły się, gotując zupę na niby z liści, patyków i piasku. Było chwilę po ósmej rano, gdy głośne strzały, krzyki, dym i płomienie rozerwały na strzępy spokojny początek dnia. W jednej chwili uświadomili sobie, że prześladowania, których doświadczali przez całe życie, właśnie przybrały zupełnie inny wymiar.

Słysząc wybuchy, wpadli w popłoch. Wiedzieli, że to oni są celem, bo zawsze nim byli. Mąż zachowując przytomność, kazał Fatemie uciekać. Sam pobiegł ratować jej rodziców. Krótko po tym jak wybiegł z domu, padła seria strzałów. Jeden z nich powalił go na ziemię. Żołnierze palili domy, wysadzali je granatnikami, rozstrzeliwali mężczyzn, gwałcili i bili do nieprzytomności kobiety. Fatema uciekła z córkami na pobliskie pole ryżowe. Skryła się w wysokiej trawie, słyszała wybuchy, strzały i wrzaski. Widziała egzekucje swoich sąsiadów. Chciała krzyczeć i płakać, uciekać, ale zrozumiała, że jest w pułapce. Drogę ucieczki odcinała rzeka i odsłonięty teren wzdłuż lini brzegowej. Ruch zwraca uwagę bardziej niż kolor czy dźwięk. Podpowiedział jej to instynkt matki, która w sytuacji zagrożenia robi wszystko, by ocalić swoje dzieci. W absolutnym bezruchu spędziła z dziećmi kilka kolejnych długich godzin. Nie wiedzieli na co czekają, w końcu doczekali się zmierzchu. Gdy wszystko wskazywało na to, że najgorsze już za nimi, Fatema usłyszała w trawie szelest. Okazało się, że przez te wszystkie godziny w odległości zaledwie kilku metrów skrywały się inne przerażone rodziny. Na co czekali? Na cud i tak zresztą nazwali możliwość przeprawienia się na drugi brzeg rzeki, która nadarzyła się, gdy zrobiło się zupełnie ciemno. Następnego dnia ruszyli do granicy z Bangladeszem. Kolejnego byli już na miejscu, w obozie dla uchodźców.

Fatema jest bardzo silną kobietą. Widziała już w życiu za dużo i za dużo wycierpiała. Oficjalne dane dotyczące ofiar masakry z 30 sierpnia mówią o 1900 ofiarach, ale wszyscy wiedzą, że było ich dużo, dużo więcej. To jej sąsiedzi, rodzina, przyjaciele. Dziś jest sama. Od trzech lat mieszka w największym na świecie obozie dla uchodźców. Wciąż pozbawiona praw, nawet tych, które przysługują uchodźcom, bo statusu uchodźcy jeszcze nie otrzymała.
Wspomnienia z przeszłości przerażają, myśli o przyszłości przynoszą strach i niepewność. Fatema chciałaby wysłać swoje dzieci do szkoły, móc je nakarmić czymś więcej niż ryżem z przydzielanej wszystkim racji żywieniowej. Marzy o tym, by mieć prawa, móc decydować w swojej sprawie, marzy, by życie jej i jej córek było legalne. Fatema nie traci nadziei. Jest przekonana, że najgorsze już za nią, bo przecież uciekła z piekła.

W grudniu 2018 po raz pierwszy odwiedziliśmy obóz dla uchodźców w Cox’s Bazar w Bangladeszu. Zdecydowaliśmy, że tu musi stanąć nasza kolejna fabryka dobra. Potrzeby są ogromne, a naszym celem jest to, by ludzie, którzy doświadczyli okrutnego zła, zaznali w końcu dobra. W pierwszej kolejności chcieliśmy, by nie byli głodni, objęliśmy opieką rodziny w najtrudniejszej sytuacji. Później przyszedł czas na stworzenie dla najmłodszych ośrodka dziennego pobytu, w którym choć na chwilę mogą oderwać się od obozowej codzienności i poczuć, czym jest dzieciństwo. Nie pomożemy wszystkim od razu, nie przywrócimy im praw i nie nadamy obywatelstwa, ale możemy zająć się odbudowywaniem ich godności, zmniejszeniem głodu i cierpienia.

Nie zapominajmy o najsłabszych. Dzieląc się najmniejszą nawet kwotą, masz szansę na spełnienie marzeń i zaspokojenie podstawowych potrzeb rodzin, którymi opiekuje się nasza fundacja. Takich jak Fatema i jej dzieci.