Pomoc dla uchodźców z Birmy

Podczas pokazowej akcji birmańskich generałów pod hasłem „operacja antyterrorystyczna”, która nie była niczym innym jak czystką etniczną muzułmańskich Rohingów, w wiosce Tula Toli doszło do niewyobrażalnej tragedii. Żołnierze wkroczyli do wioski w godzinach popołudniowych. Palili domy, wysadzali je granatnikami. Rozstrzeliwano mężczyzn, gwałcono i bito do nieprzytomności kobiety. Życie straciło kilkuset mieszkańców, w tym wiele dzieci. Momtaz Beghum, matka czwórki przeżyła. Straciła męża i trójkę synów w wieku 3, 5 i 11 lat. Opowiadała nam sceny z najgorszego koszmaru, wielokrotne gwałty, mord najbliższych na jej oczach i w końcu to jak z 50 innymi ciałami oprawcy chcieli ją spalić. Nieprzytomną Momtaz w ostatniej chwili uratowała przed płomieniami ośmioletnia córka. Dziś obie żyją w największym na świecie obozie dla uchodźców. Nie mają praw obywatelskich, nawet prawa do opuszczania obozu. Kobieta tak jak każdy w obozie dostaje miesięcznie przydział 30 kg ryżu, olej i trochę soczewicy. To wszystko. Na resztę muszą sobie zarobić, ale ludzie tacy jak Momtaz nie są w stanie pracować – poparzona i pocięta maczetami nie może nawet wyjść z szałasu, który wybudowali jej sąsiedzi.
Takich ludzi jak Momtaz jest więcej. Chcemy im pomóc. Nie przywrócimy im praw i nie nadamy obywatelstwa, ale możemy pomóc w odbudowaniu ich godności, zmniejszeniu głodu i cierpienia.
Chcemy wesprzeć ludzi, którym udało się ocaleć. Ci ludzie uciekli z piekła, widzieli na tym świecie już za dużo i za dużo wycierpieli. Wzbogacamy ich dietę i wzmacniamy osłabione i okaleczone przez oprawców organizmy. Pomagamy im wyposażyć szałasy w podstawowe przedmioty: palniki gazowe, maty do spania, koce, drewno na opał.