W domu Siham pachnie ziołami i świeczkami woskowymi. Starsza kobieta porusza się powoli, ostrożnie – serce po sześciu operacjach domaga się szacunku. Ale w jej oczach nie ma rezygnacji. Jest determinacja kobiety, która przez całe życie stawiała rodzinę na pierwszym miejscu.
– Modlę się każdego dnia. I zawsze, gdy jest naprawdę źle, zjawia się ktoś, kto pomoże.
Układa starannie leki w małej szkatułce. To rytuał, który powtarza codziennie rano.
Siham nie narzeka na los. Nie wyrzuca pretensji krajowi, który legł w gruzach. Zamiast tego zapala świeczki przed domowym ołtarzykiem i dziękuje za to, co ma. A ma bardzo niewiele.
Jej największą troską nie jest własne zdrowie, choć schorowane serce wymaga stałej opieki medycznej. Nie martwią ją pusta lodówka czy brak pieniędzy na czynsz. Jedyne, co naprawdę ją niepokoi, to przyszłość jej dzieci.
Dwóch synów mieszka z nią w domu. To już dorośli mężczyźni, ale w Libanie po prostu nie ma dla nich pracy. A nawet jeśli praca się znajdzie, koszt paliwa, żeby tam dojechać, często pochłania całą pensję. Wychodzi się na zero. To absurd, który stał się libańską rzeczywistością.
– Chcę tylko, żeby byli szczęśliwi. To wszystko, o co proszę.
Patrzy na zdjęcie rodziny na półce. Wie, że szczęście dla jej dzieci oznacza dziś po prostu możliwość życia z godnością.
W Libanie nie ma emerytur. Nie ma systemu, który zaopiekowałby się starszymi ludźmi. Jest tylko to, co udaje się wypracować dzień za dniem. A gdy siły już nie pozwalają na pracę, zostaje nadzieja, że znajdzie się ktoś z dobrym sercem.
Siham nie je regularnie – jeden posiłek dziennie to luksus. Leki na serce kosztują więcej, niż wynosi cały budżet miesięczny rodziny. Czynsz za mieszkanie często pozostaje nieopłacony.
Twoje wsparcie to gwarancja, że Siham będzie miała dostęp do niezbędnych lekarstw i nie będzie głodna. To obietnica, że kobieta, która całe życie poświęciła rodzinie, nie zostanie sama w najtrudniejszych chwilach.