Dzieci, które nie mają w Kongu bogatych sklepów z zabawkami, bawią się tym, co wpadnie im w ręce. Butelkami, zakrętkami. Kamieniami. Jeden z nich, niefortunnie rzucony, trafił prostu w oko Miracle. To miał być koniec dzieciństwa. Trudno być dzieckiem, widząc świat tylko w połowie. Przecięty granicą empatii, która dzieli dzieci na zasługujące na pomoc, i na te, które urodziły się za blisko równika.
Nie zgadzamy się na taki podział. Dziecko to w każdym zakątku świata taki sam mały człowiek, który równocześnie potyka się o gałąź i marzy o kosmosie, a my zrobimy wszystko, by mu w tych marzeniach pomóc.
Siostra Agnieszka, która potrafi poruszać góry biurokracji, nie tylko błyskawicznie zorganizowała wyjazd do Rwandy, ale i sama wyruszyła z Miracle w niebezpieczną podróż.
Ceniony okulista, do którego wysłaliśmy Miracle, spodziewał się prostszego zabiegu. Pierwsza operacja. Druga. Dziewczynka była naprawdę dzielna. Trzecia operacja – ta decydująca. Witrektomia dla Miracle brzmi jak słowo z innego świata, ale to po prostu szansa na powrót do świata, w którym nic nie boli, tata nie załamuje bezradnie rąk, i w którym można ganiać za motylami. Ale – jak wszystko – powrót do dzieciństwa ma swoją cenę.
Trzy operacje to równowartość pół roku pracy rodziny Miracle. Koszt niewyobrażalny dla skromnych rolników. Ale stało się coś, co w Kongu nazywa się cudem, a my nazywamy solidarnością. Środki te znalazły się, ponieważ od lat wspieracie nas, Przybijając nam Piątkę. Dzięki Waszemu regularnemu wsparciu, jesteśmy przygotowani na każde wyzwanie.
Okulista jest ostrożny w rokowaniach: ostrość wzroku raczej nie wróci do stanu sprzed urazu, ale Miracle będzie widzieć. Co najważniejsze – nie czuje już bólu. Kolejna kontrola czeka ją za cztery miesiące.
Dziękujemy, że w Dniu Dziecka Miracle znów mogła spojrzeć na świat pełnymi nadziei oczami. Podarowaliście jej najpiękniejszy prezent!